Minął 5 miesiąc – przyzwyczajam się do wyzwań stawianych przez dzieci

Moja ciąża przebiega średnio książkowo. Kiedy trafiam do szpitala personel już się do mnie uśmiecha – wszyscy mnie znają. Właśnie minął 5 miesiąc, a ja powoli jestem pogodzona z tym co się dzieje.

Kiedy zobaczyłam dwie kreski na teście

poczułam lekki strach. Strach o to co teraz będzie, jak ja sobie poradzę z trójką dzieci. Co ja właściwie zrobię jak się okaże, że noworodek ma gorączkę, a przecież trzeba młodszego do przedszkola zaprowadzić, a starszego do szkoły. A przecież takich nieprzewidzianych sytuacji może być wiele. Nigdy nie wiadomo co się wydarzy następnego dnia. Nie da się wymyślić planu awaryjnego na każdą sytuację bo nie sposób przewidzieć co się może wydarzyć.

Leżąc ostatnio w szpitalu doszłam do wniosku, że te moje problemy ciążowe są właśnie po to abym nauczyła się trzeźwo i racjonalnie reagować w różnych trudnych sytuacjach.

Minął 5 miesiąc – a ja mam za sobą 3 pobyty w szpitalu

Czy ja je planowałam? No nie!

Mam dodatkowo takiego pecha, że najgorszy ból – taki nie do wytrzymania przychodził właśnie wtedy kiedy na prawdę było mi to bardzo nie na rękę. Pamiętam jak ryczałam mężowi, że nie chce jechać do szpitala – przecież za dwa dni mój pierworodny kończy pierwszą klasę. Nie wiem jak inni, ale dla mnie jest to bardzo ważne wydarzenie w którym bardzo chciałam uczestniczyć.

Drugi raz była sobota – mąż w pracy – ja sama z dziećmi. O godzinie 6 przemieszczałam się po domu czołgając się po podłodze. Głównie leżałam na podłodze w przedpokoju. Dzwoniłam wtedy do mojej mamy, żeby jak najszybciej przyszła, bo ja muszę jechać do szpitala.

Trzeci raz ogarniałam wszystko przed rozpoczęciem szkoły, po południu mieliśmy poznać nową nauczycielkę w szkole. Wykorzystałam praktycznie wszystkie naturalne metody łagodzenia bólu, wykorzystałam też wszystkie leki przeciwbólowe które mogę stosować w domu. Nie udało się. Chciałam jechać do szpitala po spotkaniu. Nie dałam rady. Jechałam półprzytomna. Plany poszły się pierniczyć.

Przez te kilka miesięcy nauczyłam się jednej ważnej rzeczy, którą w sumie mama wpajała mi przez całe życie. Ale to dopiero życie mnie tego nauczyło.

Co masz zrobić dzisiaj, zrób wczoraj, będziesz mieć pewność, że jest to zrobione<

No dobra – trochę inaczej to szło, ale podobny był sens. W każdym razie powoli uczę się nie odkładania niczego na później 🙂

Co mnie czeka dalej nie wiem. Wiem natomiast, że nie mogę tego przewidzieć i się przygotować wcześniej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.